W powiewie mroźnego powietrza gdzies pośród ciemności własnego "ja" wyłania sie droga ,
w świetle wielkiego pomarańczowego księżyca ,
wszystko się wydaje być takie spokojne i prawdziwe, rozbudzają się zmysły,
chłód nocy otacza ciało a jeszcze większy chłód otacza duszę,
słowa które stawały się tylko z własnej chęci prawdą znów stają się nieprawdziwe,
to w co chciało się wierzyć traci sens,
kolejny raz dzieje się to co dzieje się tak naprawdę cały czas ale czego oczy nie chcą dostrzec,
nie chcą bo boja się... strach...
strach kiedyś i tak przyjdzie na tyle blisko że będzie trzeba sie z nim zmierzyć prosto w oczy..
i pokonać..
pokonać albo uciekać dalej dalej łudząc się że jednak nasze zaufanie opłaciło się,
chłód nocy, chłód ciała, chłód ducha,
chłód nocy przegoni tylko chłód poranka,
jednak oba niewiele się od siebie różnią tylko skorupka jest rano inna,jakby nieco grubsza,
chłód..
czwartek, 12 marca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
W pokonywaniu strachu bardzo mi pomogło kazanie Jezusa na górze. Mówił o ptakach, które nie sieją, ani orzą, o przepychu polnych kwiatów. A później powiedział, żebyśmy się nie martwili, bo dla Ojca jesteśmy daleko ważniejsi, niż ptaki i kwiaty. Daleko ważniejsi, niż to co o sobie myślimy.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło, by chłód nocy stał się choć trochę znośniejszy.
chłod minie bo przecież idzie wiosna ... powoli, ale idzie :-) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńa pomarańczowy księżyc, jak go obrać ze skórki, świeci soczyściej :)
OdpowiedzUsuń